Strona główna » ogólne » Idealnie czysty przemysł

Idealnie czysty przemysł

Archiwum

Jak już wiecie, Drodzy Czytelnicy, magnez jest niezwykle ciekawym metalem, który ma olbrzymi potencjał jak jedno z narzędzi dla budowy czystego, odnawialnego cyklu przemysłowego.

Ten metal jest właściwie jedynym materiałem, który możemy i potrafimy pozyskiwać na skalę przemysłową w sposób całkowicie czysty i nie szkodzący środowisku i tak samo jego odpady nie są problematyczne w żaden sposób. Relatywnie łatwe do ponownego przetopienia , ale też, w przeciwieństwie do wielu innych metali, da się je rafinować z powrotem do czystego metalu.

Zauważmy, że nie możemy tego powiedzieć o plastikach, które co prawda możemy pozyskiwać w odnawialny sposób z wody i dwutlenku węgla, ale problem zagospodarowania śmieci i rozprzestrzeniania mikroplastików zaczyna(?) wymykać się spod kontroli. I też nie do końca jest to prawdą w stosunku do drewna i innych materiałów pochodzenia roślinnego, bo tu dla odmiany destrukcja środowiska spowodowana masowymi monokulturami jest groźna już dla całego życia na planecie. Co najwyżej do listy materiałów zgodnych z gospodarka całkowicie odnawialną można dopisać materiały pochodzenia zwierzęcego, o ile hodowla tych zwierząt odbywa się w ramach regeneracji gleb. I to zasadniczo ogranicza listę do przeżuwaczy, ale w tej chwili nie wchodźmy dalej w tę króliczą norę. I tak ich podaż jest i zawsze będzie dość ograniczona.

OK, magnez może być produkowany w czysty sposób. Ale dokładnie jak?

Otóż są dziś w przemyśle używane dwie metody- jedna polega na wytopieniu z rudy stopu żelaza z krzemem, a następnie użycie tego stopu, wraz z węglem do redukcji magnezu z dolomitów. Jak łatwo zauważyć, są do tego potrzebne skały i rudy z kopalń oraz horrendalne ilości węgla. Od czasu, kiedy chiński rząd stwierdził, że może przejąć światowy rynek magnezu, większość produkcji się odbywa w Chinach i w tenże sposób. I zapewne stoją za tym słone dotacje. Mało zabawne dla naszej jedynej planety, a jeszcze mniej dla ludzi, którzy muszą żyć w pobliżu tych syfiących pieców.

Drugi sposób polega na elektrolizie chlorku magnezu, czego produktami jest metaliczny magnez i chlor. Tak się fantastycznie składa, że bardzo dobrym źródłem tegoż chlorku magnezu jest po prostu woda morska. Potrzeba jedynie sporo elektryczności do elektrolizy, znaczy teoretycznie nieco poniżej 7 kWh/kg, w praktyce powyżej 10 kWh/kg. Ale to najmniejszy problem, przecież w tym ciągu przemysłowym chodzi właśnie dokładnie o to, aby energią wiatru i słońca zastąpić paliwa kopalne. I jeśli jeszcze możemy wyeliminować kopalnie minerałów, a zwłaszcza wielkie odkrywki i zapobiec rozprzestrzenianiu toksycznych odpadów- to jesteśmy w miejscu gdzie przecież chcielibyśmy być.

Ale to nie jest i nie może być koniec ciągu technologicznego. Bo pozostają dwa zasadnicze pytania- skoro to tak dobra rzecz, klucz do wszystkiego prawie, to dlaczego nie używamy go więcej i czy możemy używać. Oraz drugie- z tym chlorem?

Odpowiedź na pierwsze pytanie ma oczywiście kilka aspektów. Pierwsza sprawa to oczywiście przyzwyczajenia projektantów i brak istotnych powodów do ich zmiany. Magnez waży połowę tego co aluminium i ma podobnie około połowy wytrzymałości, ale poza tym jest dość podobny w zakresie zastosowań. I droższy. I skoro nie ma wielkiej różnicy, a trzeba wszystko przeprojektować, to oczywiście dotykanie tego nie ma sensu. Dziś, przy produkcji z węgla i dolomitów żadne kwestie klimatyczne ani ekologiczne za nim też nie przemawiają. A oprócz tego możliwości obróbki są mniejsze niż aluminium, spawanie jest trudniejsze, możliwe odlewy mniejsze i trzeba odlewać w osłonie argonu, etc.

Ale właściwie wszystkie te problemy mogą ulec zmianie, a wręcz odwróceniu. Znaczy może oprócz lenistwa projektantów i niekompetencji ich managerów. Jak ktoś wątpliwości to jest wiele historii udowadniających, że obie te rzeczy nie mają granic. A zwłaszcza ta druga. Ja na przykład lubię czytać o Boiengu.

Ale wracając do naszych baranów- jeśli przechodzimy na zasilaną OZE elektrolizę magnezu z soli morskiej, to proces jest idealnie czysty. To poważny argument, przynajmniej dla niektórych producentów i konsumentów.

A kwestia obróbki właśnie w obecnych czasach ulega zmianie. Otóż okazało się, że jeśli będziemy odlewać pod ciśnieniem magnez w postaci zawiesiny postaci stałej w ciekłej, to możemy produkować nie tylko znacznie większe odlewy, ale i ich jakość w sensie zwartości materiału i ilości wad odlewniczych jest nie tylko znacznie lepsza niż najlepszych odlewów aluminiowych, ale się wręcz zbliża do odkuwek. A to już zmienia postać rzeczy. Oczywiście do utrzymania takiej postaci niezbędna jest absurdalnie wręcz precyzyjna kontrola temperatury, ale akurat to jest w stanie zapewnić dzisiejsza elektronika i automatyka.

Pytanie o chlor zaś jest pozornie łatwe

Przecież to jest gaz przemysłowy, mający sporo zastosowań i popyt się jakoś powinien znaleźć, prawda? W sumie prawda i zapewne gdyby patrzeć tylko na czysty rachunek finansów to należałoby po prostu cały chlor sprzedawać, nawet za grosze i mieć to z głowy.

Ale w rzeczywistości jest tak, że spora część produktów zawierających chlor jest w różnych częściach swojego cyklu życiowego ekstremalnie szkodliwa dla środowiska i ekosystemów. Na przykład chlorowane plastiki w niektórych zastosowaniach mają nieco lepsze właściwości, ale przy jakimkolwiek rozkładzie termicznym wydzielają dość solidne trucizny, a samo ich istnienie bardzo skutecznie utrudnia jakikolwiek termiczny i chemiczny recycling zmieszanych odpadów plastikowych. Całkowity zakaz ich używania byłby naprawdę tylko drobną niedogodnością dla przemysłu i gigantycznym ułatwieniem rozwiązania problemu góry plastikowych śmieci dookoła świata. Do pewnego stopnia podobna jest sytuacja z chlorowanymi środkami czystości. Jeśli spłukiwane są razem ze ściekami komunalnymi, to fantastycznie utrudniają ich fermentację i biodegradację. A zwłaszcza fermentację beztlenową, czyli produkcję biogazu. A alternatywy dla chloru przecież istnieją- m.in. wszelkie formy aktywnego tlenu. Ale chlor jest najtańszy. I jeśli będziemy go jeszcze więcej produkować dodatkowo przy hutnictwie magnezu, to będzie jeszcze tańszy. I tak naprawdę to najlepiej by było traktować go od razu jako toksyczny odpad i przewidzieć pozbywanie się go.

Ale w powietrze go przecież nie możemy wypuścić, bo to przecież bardzo trująca substancja. Tak samo nie możemy go wylać w postaci kwasu solnego. Jakoś trzeba zneutralizować.

No i tu mamy problem czym. Przecież nie związkami sodu czy magnezu, bo właśnie je pozyskaliśmy oddzielając chlor z ich soli. Z realnych opcji pozostaje właściwie jedna- wodorotlenek wapnia, traktujemy go kwasem solnym, wychodzi chlorek wapnia, którego część można użyć do sypania na drogach zimą, a resztę spokojnie i bezproblemowo wrzucić do morza. Serio.

W ten sposób wchodzimy na kolejny poziom króliczej nory- skąd wziąć wodorotlenek wapnia?

Z węglanu wapnia, oczywiście. Który w dostępnej i skoncentrowanej postaci pochodzi z muszli stworzeń morskich. Aktualnie żyjących lub zmarłych przed milionami lat, bez różnicy, skład chemiczny jest ten sam. Ale jeśli wykopiemy te sprzed milionów lat, to już ich nie będzie i to się trochę mija z celem idealnie odnawialnego przemysłu. Ale że do odsalania i tak jesteśmy obok morza, to możemy też założyć farmę ostryg, małży czy czegoś tam podobnego. I mamy wszystko w jednym miejscu, z produktem ubocznym w postaci smacznego i wartościowego mięsa. Potem muszle trzeba nieco podgrzać, gdzieś w okolice 1000 st. C i już mamy węglan wapnia rozdzielony na tlenek wapnia i dwutlenek węgla. Albo jeszcze lepiej po prostu lać kwas solny na muszle, mamy ten sam czysty CO2 i od razu roztwór CaCl2 do wylania do morza.

Następne piętro króliczej nory- co zrobić z CO2?

Przede wszystkim zauważmy, że mamy go w praktycznie czystej postaci. Jest to gaz przemysłowy, który jak najbardziej można sprzedać. I który dziś często się pozyskuje ze spalania mającego na celu tylko i wyłącznie wytworzenie CO2. Więc samo to, że mamy czysty CO2 na sprzedaż to już jest dobrze. Zarówno biznesowo, jak też ekologicznie. Ale nie zatrzymujmy się tutaj. Jeśli jest woda, energia i stałe źródło czystego CO2, to nie pozostaje nic innego jak traktować prądem tę wodę, pozyskiwać wodór i robić jakieś syntetyczne węglowodory. Dziś to żaden problem, opisywałem niedawno.

W takim razie co mamy?

Mamy obok siebie instalację produkcji soli morskiej i jakąś uprawę małży. Z soli morskiej pozyskujemy chlorek sodu oraz chlorek magnezu. I inne związki, które możemy sprzedać czy wyrzucić z powrotem do morza. Chlorek sodu sprzedajemy jak jest lub rozkładamy go elektrolitycznie i sprzedajemy wodorotlenek sodu. Chlorek magnezu trafia do elektrolizy i mamy z jednej strony metaliczny magnez, a z drugiej chlor. Niesprzedawalny nadmiar chloru neutralizujemy za pomocą związków wapnia z farmy małży. W procesie pozyskiwania tychże związków wapnia produkujemy spore ilości dwutlenku węgla o handlowej czystości, z których łatwo i na miejscu możemy wyprodukować węglowodory.

Więc na wejściu mamy wodę morską i elektryczność, a na wyjściu metal nadający się do całkiem wielu rzeczy, węglowodory, mięso i jeśli potrzeba też materiały budowlane (wapno i kruszywo z muszli). I jeszcze całkiem sporą listę pomniejszych produktów, jak wspomniany chlor, inne sole z wody morskiej (w tym siarki) oraz czysty tlen z elektrolizy. To też można sprzedać, zwłaszcza, że bez trudu możemy go zrobić w czystości medycznej. A jeśli nie sprzedamy, to zwyczajne wypuszczenie do atmosfery nie jest żadnym problemem. Podobnie jest ze słodką wodą- w tym ciągu przemysłowym możemy ją całkiem łatwo produkować. I przecież jeśli nie sprzedamy, to można ją wylać gdziekolwiek.

Czegoś brakuje do pełni naszych potrzeb? Tak, ładnych paru rzeczy. Ale przyznacie, że jak na zrobienie sporej części cywilizacji z niczego to całkiem dobrze poszło, nieprawdaż?

Jedyne czego potrzeba to horrendalnych ilości energii. Na prawie każdym etapie musimy jej dostarczać całkiem sporo. Ale właśnie do tego mają służyć wiatraki, fotowoltaika i być może elektrownie szczytowo-pompowe do podtrzymania ciągłości produkcji. Ale przede wszystkim to ćwiczenie pokazuje, że całkiem sporo przemysłu możemy przestawić na produkcję całkowicie i idealnie czystą. Ba, nawet dostarczając lepszego mięsa zamiast tego z chorych zwierząt stłoczonych w oborach i na feedlotach.


5 Komentarzy

  1. PawelW pisze:

    @RE

    Jeżeli chodzi o techniczną stronę zastosowania magnezu, to postrzelałeś parę baboli. Proszę popraw, bo aż gryzie w oczy.

    Bo pozostają dwa zasadnicze pytania- skoro to tak dobra rzecz, klucz do wszystkiego prawie, to dlaczego nie używamy go więcej
    Używamy od ponad 100 lat i chętnie byśmy więcej go używali, ale przy masowym pozyskiwaniu jest to drogi materiał. Więc dlatego.
    Oprócz tego ma kijowe właściwości antykorozyjne. Gołe aluminium (czy inny jego stop) jak skoroduje, to samoczynnie pokrywa się warstwą ochronną, powstrzymującą dalszą korozję w głąb. Gdy magnez skoroduje na powierzchni, to nie powstaje przez to warstwa ochronna, a korozja następuje w głąb. Więc nie można go stosować bez dodatkowej ochrony antykorozyjnej… co ma przełożenie na cenę zastosowania.

    czy możemy używać.
    Liczy się cena. Jak będzie tańszy w masowej produkcji niż alternatywy, to będziemy używać więcej. Jak droższy, to mniej.

    Pierwsza sprawa to oczywiście przyzwyczajenia projektantów i brak istotnych powodów do ich zmiany.
    Bzdura. Liczą się $ czy €, które można na takiej samej konstrukcji zaoszczędzić.
    Każdemu projektantowi czy jego kierownikowi siedzi cały czas księgowy na karku. To księgowy jest osobą decyzyjną i to księgowi są powodem tego, że się infrastruktura sypie. Bo zamiast używać rozwiązań lepszych, to używa się tańszych 🤷

    Magnez waży połowę tego co aluminium i ma podobnie około połowy wytrzymałości, ale poza tym jest dość podobny w zakresie zastosowań.
    Też nie. W zależności od danego stopu i obróbki termiczno-mechanicznej właściwości mechaniczne są niemalże identyczne:
    https://mifa.eu/de/verfahren/magnesium-extrusion/

  2. @PawelW

    1. Kwestia ceny i powszechności na dziś to jedno. Optymalno-idealny-odnawialny świat to drugie. I w tym drugim magnez jest tak pięknym metalem, że ustawiać podatki i subsydia w taki sposób, aby stawał się powszechny.
    2. Kwestie atykorozyjne- dość nowe stopy z wapniem praktycznie rozwiązują kwestię korozji, do bardzo rozsądnego poziomu. Ale w innych stopach- i owszem. Ale żelazo na nadmiar ochrony antykorozyjnej też nie narzeka, a jakoś z nim nie marudzimy.
    3. Właściwości są w istocie bardzo podobne- wydaje mi się, ze jakby to napisałem? Że ze względu na lepszą jakość odlewów jest to lżejsze?
  3. PawelW pisze:

    @RE

    1. To magnez taki cacy, a sam się nie potrafi obronić, że aż trzeba go ludziom na siłe do gardłą wciskać? o.O
    2. Żelaza nikt w czystej postaci nie stosuje, jedynie jego stopy. Czyli żeliwo i różne stale. A dla wytrzymałości potrafimy odpuścić sobie w kwestii stali z inherentną antykorozyjnością… a, że nic w tej cenie nie daje takiej wytrzymałości, to tak jakby nie mamy alternatywy 😉
    3. Jak dla Ciebie „połowa” to synonim dla „podobne”, to ja się jednak cieszę, że nie jesteś inżynierem 😉
  4. Arturro pisze:

    żeliwo, staliwo jak i większość stopów żelaza ma bardzo dobre właściwości odlewniczy, formy można robić nawet z lekko wilgotnego piasku. Chyba do dziś piach dominuje w odlewaniu żeliwa. Podejrzewam że to właśnie piach a nie CO2 jest powodem przenoszenia hut do Azji – piach skutecznie zabija hutników. Wprawdzie energii do stopienia żelaza potrzeba dużo, ale węgiel jest tani. Zanim księgowi dorwali się do decydowania o infrastrukturze to z żeliwa odlewano niemiła wszystko, od rondli po tokarki. Zaletą żelaza jest nie tylko cena materiału a nawet nie przede wszystkim, tylko łatwość i taniośc podlewania. W obróbce mechanicznej też bezproblemowe.aluminium ciężko oddzielić od tlenu (topi się tlenki i poddaję elektrolizie) ale już czysty metal (a raczej jego stopy) wymaga niskich temperatur do odlewu. Da się stopić aluminum w ognisku – co powoduje że to ulubiony metal hutników – amatorów. Właściwości odlewnicze ma już dużo gorsze od stopów żelaza – jest lepkie i ma tendencje do nagazowania. W praktyce najczęściej odlewa się aluminum ciśnieniowo w żeliwnych formach. Bardzo drogie przy jednostkowej produkcji, ale masówka wciąż jest tania. Łatwe w obróbce, łatwiejsze od żelaza (bo miękkie) ale trzeba się pilnować by nie wytworzyć termitu.odlewanie magnezu to rozrywka dla „prawdziwych mężczyzn” – a raczej dla hutników że skłonnościami samobojczymi. O magnezji ktoś słyszał? Jest jakiś piroman na pokładzie? Podpalaliście kiedyś wodę? Bo magnezem się da… Stopy magnezu to koszmar w odlewaniu. W obróbce mechanicznej również. Brytyjczycy mieli kiedyś pomysł aby zrobić pancerz wozu bojowego że stopów magnezu – zysk na wadze spory a dla wojska cena to sprawa trzeciorzędna. Po trafieniu pojazdu pociskiem kumulacyjnym pancerz płonął wesoło… Bryryjczykom przeszła ochota na magnez. Odlewanie i obróbka magnezu jest droga, bo jest niebezpieczna. Umiera się od razu, a nie po latach, jak w przypadku żelaza

  5. @Arturo

    Wbrew pozorom problem palności magnezu nie jest aż tak wielki, bo dobrze pali się dopiero naprawdę drobno zmielony. No, chyba że go się najpierw zapali np. głowicą kumulacyjną….

    I przecież nie mówię, że wszystko i wszędzie od teraz będzie z magnezu i zapominamy o innych materiałach.

    Mówię za to, że jest potencjalnie najczystszym z dostępnych i w świecie, w którym mamy dookoła siebie czyste środowisko w technicznie zaawansowanym świecie, to maksymalne zwiększenie użytku magnezu pozyskiwanego z wody morskiej jest dobrą droga.

    Co do odlewania:

    Żelazne formy przy odlewaniu magnezu żyją dużo dłużej niż przy odlewaniu aluminium. I rzeczywiście albo trzeba, albo po prostu lepiej jest użyć gazu osłonowego. Nie wiem czy CO2 daje radę, czy potrzeba argonu (a może azot tam by działał?).

    Tak czy inaczej optymalna metoda nie jest tak za bardzo na placyk za kurnikiem, bo mówimy o precyzyjnej kontroli temperatury, żelaznych formach i gazach osłonowych. Ale to też nie jest żadna kosmiczna sprawa, tyle że wymaga jakiejś skali produkcji.

Dodaj komentarz

Follow rewolucja energetyczna on WordPress.com